Nie mogę pominąć tematu, o jakim przeczytałam ostatnio bardzo ciekawy artykuł na jednej z popularnych platform internetowych. Dowiedziałam się o artykule dzięki uprzejmości mojej Klientki, która podsyła mi czasami ciekawe materiały do przeczytania w związku z postępowaniem o podwyższenie alimentów, które prowadzę w jej imieniu przeciwko byłemu partnerowi.
Artykuł dotyczy popularnego niestety problemu jakim jest niealimentacja. Braku wsparcia państwa dla osób, które bezskutecznie dochodzą zapłaty alimentów na rzecz własnych dzieci. Pochylając się nad tematem, jako osoba, której temat alimentów jest z racji wykonywanego zawodu i preferowanego obszaru praktyki, szczególnie bliski, postanowiłam opisać kilka wątków, które są według mnie ważne w przypadku tego problemu.
Niealimentacja z prawnego punktu widzenia – jak zatem z wygląda sytuacja ? W artykule podano, procentowo wskaźnik osób, które nie płacą alimentów, podobno to w 97 % mężczyźni. Nie mogę jednak pominąć sytuacji, w której to matka nie interesuje się dzieckiem i nie chce łożyć na jego utrzymanie. I takie sytuacje znam.
Ojcowie, którzy płacą alimenty
Natomiast odnosząc się do postawy mężczyzn muszę dodać, że z mojej praktyki wynika, iż nie jest zasadą, iż mężczyzna nie chce łożyć na utrzymanie dzieci. Tak nie jest, przynajmniej połowa moich Klientów to mężczyźni niesamowicie zaangażowani w opiekę, wychowanie i utrzymanie własnych dzieci.
Ich świadomość na temat kosztów utrzymania dziecka jest bardzo duża. Nie żałują pożytkować własnych zarobków na zaspokojenie potrzeb własnych pociech. I tutaj warto się zatrzymać i przyjrzeć się postawie matek, ponieważ kształtują się one dwojako.
Często mimo rozpadu pożycia matka docenia wsparcie osobiste i finansowe ojca i relacje przebiegają poprawnie. Niestety zdarzają się również sytuacje, że matka nie docenia oferowanego wsparcia i pokrywania kosztów utrzymania dzieci i oczekuje łożenia coraz większych kwot. Wówczas zastanawiam się, czy alimenty mają służyć dzieciom czy też mają stanowić rekompensatę z tytułu nieudanego związku. Różnie bywa…
Przemoc ekonomiczna
Nie mogę też ograniczyć się do osób świadomych i dbających o własne, zaproszone na świat dzieci. Przykrym zjawiskiem w mojej praktyce są mężczyźni, którzy mimo życia na wysokim poziomie życia żałują na utrzymanie dzieci. Na szczęście nie zdarza mi się przyjmowanie spraw w takich przypadkach. Zastanawiam się wówczas, jakie jest pojęcie takich osób o kosztach, jakie pociąga za sobą wychowanie dziecka.
Dodam, że częstą praktyką prezentowaną przez moich przeciwników procesowych, jest kwestionowanie przez ojców kosztów niezbędnych terapii lub leczenia, jakiemu powinno poddać się ich dziecko. Przykładowo nie rozumiem, dlaczego matka winna korzystać z usług leczniczych refundowanych w ramach NFZ, skoro podczas trwania pożycia z ojcem dziecka, dziecko uczęszczało na prywatne terapie.
Nie rozumiem również dlaczego matka powinna kupować tańsze ubrania dla dziecka niż miało to miejsce w sytuacji, gdy związek trwał. Dlaczego rozpad więzi między małżonkami czy partnerami ma prowadzić do pogorszenia sytuacji życiowej dziecka?
Tak, w takim przypadku mamy do czynienia z przemocą ekonomiczną, której dotyka przeczytany przeze mnie artykuł. Dość częstym zjawiskiem jest również postawa, według której osoba zobowiązana do alimentacji mogłaby napisać sobie na czole „jestem goły i wesoły”, po czym okazuje się, że osoba ta bywa w drogich miejscach, jeździ ekskluzywnym samochodem, nosi drogie ubrania, spożywa drogie trunki i dba o postrzeganie jej jako osoby majętnej… Pozoranctwo? Ale jednak ktoś musiał zapłacić za tę nową kurtkę ponad 1000 zł…
Przejawem przemocy ekonomicznej jest również prezentowanie w toku rozwodu woli sprawowania opieki naprzemiennej nad małym dzieckiem albo dzieckiem, które będąc już wystarczająco dojrzałe podejmuje decyzję, że chce mieszkać z drugim rodzicem. To element walki procesowej, którego nie popieram z jednej prostej przyczyny – nie ma nic wspólnego z dobrem dziecka.
Niealimentacja to przestępstwo
Pochylając się nad tematem niealimentacji mogę potwierdzić, że udział państwa we wspieraniu osób uprawnionych do alimentów jest znikomy. Nawet same sprawy o niealimentację, podczas postępowań karnych wszczynanych przeciwko osobom, które nie płacą alimentów, spotykają się z dużą wyrozumiałością organów ścigania wobec dłużników alimentacyjnych.
Dopiero po przedstawieniu sytuacji i de facto zaprezentowaniu osobie prowadzącej postępowanie karne tych samych argumentów, które zaważyły o zasądzeniu alimentów w określonej kwocie przez Sąd, spotkać się można z podjęciem odpowiednich działań prawnych.
A niealimentacja to drogi Czytelniku przestępstwo stypizowane w Kodeksie karnym, które jest zagrożone grzywną, karą ograniczenia albo pobawienia wolności do roku (w typie podstawowym). Za brak łożenia na utrzymanie własnych dzieci można pójść nawet do więzienia…
Art. 209:
- 1 Kto uchyla się od wykonania obowiązku alimentacyjnego określonego co do wysokości orzeczeniem sądowym, ugodą zawartą przed sądem albo innym organem albo inną umową, jeżeli łączna wysokość powstałych wskutek tego zaległości stanowi równowartość co najmniej 3 świadczeń okresowych albo jeżeli opóźnienie zaległego świadczenia innego niż okresowe wynosi co najmniej 3 miesiące,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
- 1a. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 naraża osobę uprawnioną na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
- 2. Ściganie przestępstwa określonego w § 1 lub 1a następuje na wniosek pokrzywdzonego, organu pomocy społecznej lub organu podejmującego działania wobec dłużnika alimentacyjnego.
- 3 – 5 (…)
Alimenty to nie pieniądze dla matki
Nie mogę też pominąć sytuacji matek, które z powodów wyłącznie dla siebie wiadomych (i nie jest to konieczność opieki nad dzieckiem np. niepełnosprawnym, bo to zupełnie inna sytuacja) nie podejmują się czynności zawodowych, tylko liczą na wysokie alimenty.
Tutaj również prostuję stanowisko. Alimenty to nie pieniądze dla matki, to pieniądze, które są należne dziecku i muszą być pożytkowane na utrzymanie dziecka. Powinny odpowiadać potrzebom dziecka i standardowi życia, jaki wiodły strony (rodzice), zanim się rozstały. Uważam, że nie można popierać braku łożenia na dziecko jako kary za rozpad małżeństwa czy związku…
Jak zapewne widzisz, sprawy alimentacyjne to nie jest obraz widziany w trybie black and white… Każda sytuacja jest inna. W każdej z nich należy odnaleźć sedno. Kierować się przede wszystkim tym, czego potrzebuje dziecko i jak o nie zadbać w należyty sposób.
***
Po przeczytaniu: „Niealimentacja”, zapraszam również do lektury:
- Kiedy można dochodzić podwyższenia alimentów?
- Czy orzeczenie winy w rozwodzie ma wpływ na alimenty na małżonka?
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }